Bośnia i Hercegowina
pierwszy dzień
Pierwsza trasa, pomiędzy polami minowymi.
Okrążamy bokiem górę Račić i mijamy opuszczone domy, by dostać się nad piękne progi na rzece Unie.
„Japodski Otoci” i „Una Aqua Centar” czas na obiad, piwo i kąpiel – woda 14°C, powietrze ponad 20° więcej…
Po odpoczynku w dalszą drogę… Obok meczetu Džamija Ripač, zdążamy do twierdzy Sokolačka kula, średniowiecznej twierdzy, niemego świadka wojen. Mijamy pomnik ofiar tej ostatniej w wiosce Dobrenica. Ziemia goi rany szybciej niż ludzie…
Przez Bihać wracamy do motelu Ada.
Motel, chwile na odpoczynek, strawę i przemyślenia po pierwszym dniu. Wieczór nad Uną ma inny, odmienny urok, dostojny i tajemniczy.
Po lekturze Stasiuka i z perspektywy czasu …, że może przyjdzie takie zapomnienie, bo na wybaczenie raczej nie ma co liczyć….
Koniec i początek
Po każdej wojnie
ktoś musi posprzątać
Jaki taki porządek
sam się przecież nie zrobi.
Ktoś musi zepchnąć gruzy
na pobocza dróg,
żeby mogły przejechać
wozy pełne trupów.
Ktoś musi grzęznąć
w szlamie i popiele,
sprężynach kanap,
drzazgach szkła
i krwawych szmatach.
Ktoś musi przywlec belkę
do podparcia ściany,
ktoś oszklić okno
i osadzić drzwi na zawiasach.
Fotogeniczne to nie jest
i wymaga lat.
Wszystkie kamery wyjechały już
na inną wojnę.
Mosty trzeba z powrotem
i dworce na nowo.
W strzępach będą rękawy
od zakasywania.
Ktoś z miotłą w rękach
wspomina jeszcze jak było.
Ktoś słucha
przytakuje nie urwaną głową.
Ale już w ich pobliżu
zaczną kręcić się tacy,
których to będzie nudzić.
Ktoś czasem jeszcze
wykopie spod krzaka
przeżarte rdzą argumenty
i poprzenosi je na stos odpadków.
Ci, co wiedzieli
o co tutaj szło,
muszą ustąpić miejsca tym,
co wiedzą mało.
I mniej niż mało.
I wreszcie tyle co nic.
W trawie, która porosła
przyczyny i skutki,
musi ktoś sobie leżeć
z kłosem w zębach
i gapić się na chmury.
Wisława Szymborska